poniedziałek, stycznia 03, 2011

roman i francuskie gimnastyczki

[tekst]

towarzyszący mi od sierpnia w podróżach bałwan Roman Bonhomme, który mojego pradziadka Teodora poznał pod Verdun, przekroczył dzisiaj kolejną granicę przyzwoitości dla swojego wieku i urwał się, kiedy przechodząc rano na wspólnym spacerze z Kajetanem Lwem (w wózku) i Sandrą pod sopockim Grand Hotelem dojrzał autokar reprezentacji Francji w gimnastyce sportowej. ale kiedy ma się na karku trzy jedynki - człowiek korzysta z każdej sekundy życia (dureń nie wie wciąż o tym, że połapałem mu dodatkowe parę dziesiątek).

Brak komentarzy: