niedziela, marca 14, 2010

muzycznie!


dokładnie dwa tygodnie temu miałem przyjemność uczestniczyć - dzięki uprzejmości kamiego, doni i jej rodziców - w dość egzotycznym wydarzeniu muzycznym,
jak na polskie warunki. w najfajniejszej restauracji, takiej z domową atmosferą, a dokładnie w starym domu w domecku pod opolem, zagrali na jednej scenie bernard fowler, stevie salas, jara harris i dave abbruzzese. na dobrą sprawę nikt nie skojarzy nazwisk.



kiedy jednak napiszę, że pierwszy od początku lat 80. ubiegłego stulecia uczestniczy w nagrywaniu chórków na wszystkich płytach the rolling stones i był wokalistą dwóch solowych projektów charliego wattsa, drugi notorycznie wspomaga na kocertach m.in. the rolling stones i roda stewarta, trzeci nagrywał m.in. z jamesem brownem, a w końcu ostatni nagrał z pearl jam'em płyty "vs.", "vitalogy", zagrał koncert "mtv unplugged" i utwór "state of love and trust" - naturalną odpowiedziąjest: "chcę usłyszeć!".
i z takimi słowami od listopada czekałem na koncert :)



występ był częścią europejskiej trasy wspomnianych gentlemanów. publiczności zebranej w domecku zaprezentowali dwugodzinną porcję rock and rolla silnie zaakcentowanego funky i rhytm and bluesem. bernard fowler mimo 59 wiosen na karku uwiódł Panie zebrane na sali a jego charyzma wypełniła każdy zakamarek domeckiego domu.

mnie samego przyciągnął dave abbruzzese; nigdy nie przypuszczałem, że będę miał przyjemność i okazję spotkać się z byłym perkusistą najlepszej amerykańskiej kapeli w historii (sic!). nie spodziewałem się również, że będę miał przyjemność poznać go osobiście, przywitać po polsku (sam się (w)prosił) i wytłumaczyć, że jak się pije wódki kieliszek a ma się nogi dwie, to i po drugi należy sięgnąć.

ponadto dave i stevie salas dowiedzieli się, że ta słodka wódka jest "gorzka", a ta z kwadratowej butelki jest najlepszą produkowaną z kartofli aka ziemniaków.
więcej panom nie serwowałem, bo byłoby niegrzecznie, a poza tym zostali porwani
do domeckiej kuchni i tam pan janek pewnie wtajemniczył ich dalej
w ..kuchnię polską (:

szpaku, z którym miałem przyjemność w ten niedzielny wieczór pod opole pojechać, zrugał ponadto steviego salasa, kiedy ten próbował mu wkręcić, że nagrywał z milesem davisem. szpaku nie dał się ogadać i wytknął mu! speszony był murzyn, speszony (:

z aktualności:
o dzieciakach z parkstrassy nie będę się rozpisywał. po prostu parę dni po historii nuti wracałem z pracy i zobaczyłem siedmiolatków rozpisujących kredą po asfalcie "JP" (jesteś piękna) i żywiołowo motywujących swoje działanie.

o sandrowej wystawie w następnym poście.

ruch wczoraj zremisował z polonią wwa, a rewelacyjnie polonia bytom w ten sam wieczór w stolycy nakopała legii. gdyby niebiescy pociśli, dzisiaj byliby
na 3. miejscu w tabeli. będą wyżej! mimo to przyznam, że dawno nie widziałem tak nuuudnej 2 połowy meczu jak na konwiktorskiej.

z muzyki - żyję nowym ostrym, zakochałem się w nowej płycie grabażowych strachów
na lachy (dzieło!) i kombinuję złotówki na nowe raz, dwa trzy.
a na heinekenie zagra ben harper! tak, tak, tak!
za to chłopaki z junoumi zapowiedzieli czwartą w historii składankę i zachęcam
do przesłuchania promomixa.

JuNouMi Rec. EP vol.4 promomix by groh (JuNouMi Crew)

stay tuned! bo się dzieje!

2 komentarze:

Emily Nuti pisze...

ma sie wene widze ;)

Dommy pisze...

Kurczę! Dave... najlepsze czasy Pearl Jam. Ciągle mam cichą nadzieję, że kiedyś wróci...